– Do zobaczenia – powiedziała Lu, kiedy Airi wychodziła z
golfa starannie zaparkowanego na podjeździe jej domu. – Widzimy się jutro w
szkole!
– Do zobaczenia – odparła, pomachała koleżankom, po czym
szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
Dom nie różnił się niczym spośród rzędu identycznych
stojących na ulicy Parkinsona. Pomalowany na biało, piętrowy, z beżowymi
zasłonami w oknach, które dodawały mu uroku. Airi go lubiła. Co prawda nie
należał do najpiękniejszych, a farba wokół drzwi zaczęła już dawno odchodzić,
ale uwielbiała zapach starego muru i aurę tajemniczości jaką wokół siebie
roztaczał.
Chwilę później stała już na środku ciemnego salonu.
Ściany pomalowano w odcieniu kawy z mlekiem, meble, dość stare, ale za to
dokładnie wypolerowane, w kolorze dębu i kanapa, biała, żeby przełamać mrok
panujący w pomieszczeniu. Airi od razu poczuła znajomy zapach liliowej
świeczki, tlącej się spokojnie w części kuchennej.
Ściągnęła buty, wymieniając je na ciepłe, pluszowe kapcie
i powoli powędrowała w stronę kuchni, nastawiając wodę na herbatę. Za oknem
zaczęło szarzeć. Widziała jak drzewa uginają się i gubią złote liście pod
wpływem wiatru. Uwielbiała patrzeć na pola, które miała tuż obok, a za nimi
rozciągające się lasy. Ten widok sprawiał, że czuła się spokojniej niż zawsze,
a nie należała do nerwowych osób.
Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk gwizdka. Sięgnęła po swój
ulubiony, różowy kubek i zalała go wrzątkiem. Objęła go dwoma rękami napawając
się ciepłem jaki od niego bił. Tak, zdecydowanie dzisiaj zmarzła.
Ułożyła się wygodnie na kanapie, wyjmując spod szklanego
stolika książkę. Nie zdążyła jej jednak otworzyć, bo po mieszkaniu rozniosło
się echo dzwonka. Airi niechętnie powlekła się w stronę drzwi.
– Cześć – powiedział rzeczowym tonem. – Musimy
porozmawiać.
Przez chwilę patrzyła na niego z zainteresowaniem. Był
wysokim brunetem, ubranym w czarny płaszcz do ziemi. Airi nigdy wcześniej nie
widziała tak tajemniczych oczu i to w dodatku bez żadnego wyrazu.
– Znamy się? – spytała, przymykając delikatnie drzwi.
Ojciec nauczył ją, żeby nie otwierała obcym tym bardziej, że postura chłopaka
wcale nie wzbudzała w niej zaufania.
– Jeszcze nie, ale możemy to zmienić – zaśmiał się. Jego
twarz przybrała koloru i przy szarzącym się za nim niebem przez chwilę wyglądał
ludzko. Może nawet bardziej niż ona.
– Jaką masz do mnie sprawę? – Starała się, aby jej głos
brzmiał naturalnie, ale jednocześnie surowo i zdystansowanie. Chyba nie wyszło,
bo usta chłopaka wygięły się w grymasie.
– Wpuść mnie do środka – warknął tak groźnie, że Airi
zjeżyły się włoski na karku.
– Najpierw powiedz jaka to sprawa. – Nie takiej
odpowiedzi się spodziewał. Zamachnął się i z dużym impetem uderzył pięścią w
drzwi, sprawiając, że dziewczyna odsunęła się od nich o kilka kroków. Później
bardzo subtelnie otworzył je i zamknął, będąc już w środku mieszkania.
Airi oceniła sytuację. Jeśli miał zamiar ją okraść lub
zgwałcić, nie poradziłaby sobie. Był silny, zwinny i dużo szybszy od niej.
Telefon leżał w kuchni. Gdyby jakimś cudem zdołała mu uciec i chwycić komórkę,
prawdopodobnie zanim wpisałaby numer, byłaby już na drugim świecie, do którego
jej się zbytnio nie spieszyło. Cóż, mogłaby ewentualnie rzucić się w stronę
drzwi. Przy szczęściu, które nigdy jej nie opuszczało, bo w ogóle go nie miała,
i dobrych lotach, może, MOŻE zdążyłaby dobiec do sąsiadów. Chociaż
uwzględniając jej brak jakiejkolwiek kondycji… Cholera! To wszystko przez Luize
i jej czwartkowe zachcianki.
– Masz popielniczkę? – spytał, odkładając płaszcz na
wieszak i ruszając w stronę kanapy. Airi spojrzała na swoje ciało. Przynajmniej
na razie było w jednym kawałku.
– Nie – odpowiedziała zupełnie normalnie i stanowczo.
Teraz miała okazję się stąd wydostać. Dwa kroki w tył, powoli, żeby nie
zauważył. Zamknęła oczy, nie chcąc widzieć tego, co może się stać. Jeszcze
jeden, już drżącą ręką trzymała klamkę…
– Chyba żartujesz. – Airi jeszcze w życiu nie słyszała
tak kpiącego głosu. Przynajmniej skierowanego w jej stronę.
Otworzyła oczy. Stał przed nią, spoglądając żałośnie na
jej zgarbioną postawę, drżące ciało i jedną rękę na klamce. Westchnęła. Jeśli
miała zginąć to przynajmniej z honorem.
– Dobra! Poddaje się. Rób ze mną co chcesz. –
Potwierdzając swoje słowa uniosła ręce do góry. Chłopak znów się zaśmiał. Co
było z nią nie tak? Albo z nim?
– Kusząca propozycja, Ai, ale to może innym razem. Załatw
jakąś popielniczkę, dobra? – Patrzył na nią pytającym wzrokiem, wskazując ręką
salon. Zdążyła się już wygłupić przed śmiercią. Gorzej być nie mogło, pomyślała
i ruszyła w stronę, jaką jej wskazywał. Wyjęła z szafki pudełko z cukierkami,
wyrzuciła jego zawartość na stół i podała puszkę chłopakowi. Ten tylko
uśmiechnął się wdzięcznie, usiadł na kanapie i odpalił papierosa.
– Jaka to sprawa? – spytała, stojąc naprzeciwko bruneta.
Do telefonu miała teraz zdecydowanie bliżej.
– Twój ojciec mnie przysłał. – Ułożył nogi na stolik.
Airi odetchnęła z ulgą. Ojciec nie przysłałby do niej nikogo, kto mógłby jej
zrobić krzywdę. – Mamy podejrzenia co do tego świata, a dokładnie człowieka,
który być może odkrył Infibi.
– Jak? – spytała. Może nie należała do tamtego świata.
Może nawet go nie lubiła. Może twierdziła, że w jakiś niewyjaśniony, niepojęty
sposób zabrał jej ojca. Może nie akceptowała tego, że w ogóle w jakiejkolwiek
części jest z nim związana. I może w innych okolicznościach nawet cieszyłaby
się z tego, ale tata… On i jego bezpieczeństwo było dla niej priorytetem.
– Nie wiemy, dlatego pokręcę się tutaj trochę, a ty –
przerwał, uśmiechając się figlarnie. – Będziesz musiała mnie przyjąć pod swój
dach.
Do szkoły szła bardziej niż niewyspana. Sam, bo tak, jak
się później przy okazji dowiedziała, miał na imię, oglądał filmy do późna w
nocy. I to głośniej, niż byłaby w stanie przypuścić, że jej telewizor potrafi.
Była zła, na Sama, że w ogóle pojawił się przed jej drzwiami, na ojca, że go do
niej wysłał, na siebie, że się zgodziła i na Luize, która znów zapomniała
przyjechać po nią do szkoły. Piątek zaczynała w przemokniętych ubraniach i
obłoconych butach. Nawet pogoda była przeciwko niej.
Kiedy szła przez parking szkolny, tuż obok zatrzymał się
czarny golf, ochlapując ją wodą z ogromnej kałuży. Deszcz nadal nie przestawał
padać, a widok Luize wychodzącej z ciepłego, suchego auta doprowadzał ją do
szaleństwa.
– Cześć, Airi – uśmiechnęła się, wyciągając ręce, aby jak
zwykle przytulić ją na powitanie, cofnęła je jednak automatycznie, widząc
przemoczoną do suchej nitki, różową kurtkę. – Przepraszam, ale odwoziłam Ann do
centrum i nie zdążyłabym po ciebie podjechać. – Zrobiła minę zbitego psa,
otwierając nad ich głowami swój żółty parasol. Uśmiechnęła się. – No daj spokój, to był pierwszy raz.
– Pierwszy w tym tygodniu – warknęła, po czym odwróciła
się na pięcie i zaczęła iść w stronę szkoły.
– Przesadzasz. Nie gniewaj się. – Lu bardzo szybko
wyrównała z nią krok. – Okres masz czy co?
Airi pomyślała o Samie wylegującym się teraz na jej
kanapie, o jego brudnych butach na stoliku i śmierdzących papierosach.
– Żebyś wiedziała – odparła, zaciskając dłonie w pięści.
Witam was. W końcu jest, po milionach poprawek. Chciałam przeprosić za spóźnienie, ale już jestem, z prezentem na mikołajki :) Bardzo się cieszę, że mogę was poznać, że jesteście ze mną, Airi, Lu i innymi. Teraz obiecuję 100% obecność i nadrobienie waszych dzieł. Wszystkiego najlepszego!
Melduję, że druga część rozdziału pojawi się niedługo. :D
PS. Co sądzicie o szablonie? Ten wydaje się bardziej... w moim stylu. Ładny w swojej prostocie. :)
PS. Co sądzicie o szablonie? Ten wydaje się bardziej... w moim stylu. Ładny w swojej prostocie. :)
Ale się cieszę, że weszłam na bloga tego samego dnia, którego został wstawiony rozdział! :D
OdpowiedzUsuńOkay, widzę, że historia zaczyna się rozkręcać. Mamy tajemniczego Sama, który pojawia się ni stąd, ni zowąd. W sumie, to ciekawe. Jestem ciekawa kim on jest i jaki jest cel jego odwiedzin. Mimo, że wspomniał coś o ojcu Airi, to muszę przyznać, że dalej nie mam zielonego pojęcia o co może chodzić. Zdaje mi się, że pojawią się tutaj postacie 'nie z tego świata', ale oczywiście mogę się mylić :D Szczerze mówiąc, to mi się podoba, haha. W dodatku Lu, którą od razu polubiłam. Zdaje się być roztargniona, ale i tak darzę ją sympatią :D
Czekam z niecierpliwością na drugą cześć. Chcę wiedzieć o co chodzi z Samem! :D
Do zobaczenia :*
dziękuję :D do zobaczenia :*
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu dzięki linkowi, który u mnie zostawiłaś. Mała ilość rozdziałów i ich nieduża objętość zachęciła mnie do przeczytania, bo na ogół jestem leniem, w szczególności w przypadku,jakkolwiek to zabrzmi, obcych blogów. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńW sumie nie mam nic do zarzucenia Twojemu stylowi - jest całkiem zgrabny, płynny, chociaż prawie jak u wszystkich brakuje mi małej dozy(nawet nie wiem jak to nazwać) swobody, luzu? Poza tym, podoba mi się jak piszesz.
Zauważyłam tylko kilka "nieoprzecinkowanych" miejsc, trochę jednak rzucających się w oczy. Reszta jest naprawdę w porządku.
Przechodząc na końcu do fabuły - zapowiada się raczej ciekawie, tajemniczy gość, wzmianka o ojcu i jakimś innym świecie - na razie zbyt wiele informacji nam nie dałaś, także pozostaje mi tylko czekać do kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam!
Lorem Ipsum ~
Dziękuję i również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajnie przedstawiłas tego Sama - z początku nawet trochę się go bałam, że może zrobi coś Airi, czy coś, ale później jednak moje obawy zniknęły i zastanawiam się teraz kim on może być i o co chodzi z jej ojcem i tym innym światem... czuję, że zapowiada się świetna historia :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
pisujesobie.blogspot.com
Dzięki :) Jak tylko znajdę odrobinę czasu- wpadnę. Także spodziewaj się mnie niedługo. :)
UsuńPozdrawiam.
Zaskoczył mnie ten chłopak, bo przez moment zupełnie nie wiedziałam kto to jest i skąd się tam wziął. W ogóle jego styl bycia był mega wkurzający. Nie lubię takich zbyt pewnych siebie facetów, bo wydają mi się być po prostu odrażający. I o nim też mam na razie takie zdanie. Ale ciekawa jestem co wniesie do całości i jak to się rozwinie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;**
I zapraszam do siebie:)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
dziękuję :* niedługo zajrzę
UsuńJestem i ja :) Rozdział krótki, ale ile się tu dzieje! Kim jest Sam? I dlaczego odwiedził główną bohaterkę? I kim jest jej ojciec? O mamo, tyle pytań :D Czekam wiec na kolejny rozdział i jakieś odpowiedzi!
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie : lili-isco.blogspot.com
dzięki :D obiecuję, że wpadnę
UsuńWitam! Zostawiłaś u mnie link do swojego bloga, postanowiłam więc wpaść i nieco się rozejrzeć ^_^
OdpowiedzUsuńPo pierwszym rozdziale, ciężko było mi cokolwiek napisać, ponieważ nie do końca wiedziałam, czego mogę dalej się spodziewać. Na początku, ładnie przedstawiłaś postacie i stworzyłaś nieco zarys rzeczywistości, w której ma odbywać się akcja. Czyli: normalne miasto, spokojna szkoła i słabo uczęszczana kawiarnia o zabawnej nazwie ^^. Takie przynajmniej odniosłam ogólne wrażenie, gdy skończyłam czytać pierwszy rozdział.
Przy drugim, spotkała mnie niespodzianka. Oczywiście miła. Nagle pojawia się tajemniczy gość, sprawiający wrażenie groźnego typka (takich lubię ; ) do tego silny, wysoki brunet, który – jak mi się wydaje – nie jest do końca pozbawiony poczucia humoru. Na dodatek, dowiadujemy się, że istnieje jakiś „inny świat”. I w ten sposób akcja przeskakuje na zupełnie inne tory, a w zwyczajnej rzeczywistości, dzieje się coś niezwykłego. I mnie się to podoba ^_^
Co do bohaterów zarówno Airi, jak i Lu, przypadły mi do gustu. Jeśli chodzi o Anne, wydaje mi się, że na ten moment, za mało ją poznałam. Jednak pewnie jeszcze zdążę to nadrobić, przy dalszych rozdziałach… : )
Pozdrawiam i zapraszam do zapoznania się z moim opowiadaniem ^^
Bardzo serdecznie dziękuję. :)
UsuńMożesz spodziewać się mnie niedługo!
Ale jestem po czasie... No bywa. :)
OdpowiedzUsuńNa początek coś, co mi się rzuciło w o czy: "pomachała koleżanką". Raczej powinno być "koleżance", no chyba, że z Lu był ktoś jeszcze, no ale wtedy byłoby "koleżankom" nie "ą" :)
Sam jest dziwny. Ma póki co, arogancki styl bycia co mi niekoniecznie się podoba. Mam nadzieję, że to tylko taka gra :) No i Infibi?! WTF? :D Co to? Skąd się wzięło i jak to leczyć? ;)) Poważnie mnie zaintrygowała świadomość o innym kraju/świcie. Zapowiadała się spokojnie a tu bum, Sam, jakiś ziomek dowiedział się o (tajemniczym) Infibi, no i wiemy troszkę o tacie Airi.
Szablon bardzo mi się podoba! Fajnie wpasowuje się w historię :)
Pozdrawiam, Sapphire ;*
Na początku myślałam, że ten Sam chce naprawdę coś Airi zrobić albo że bez powodu sobie przyszedł. No i początkowe jego zachowanie raczej zniechęcało do wpuszczenia go. A później się okazuje, że ta sprawa jednak jest ważna. Ciekawe po co się pojawił, o co chodzi z tym drugim światem i co ma z tym wspólnego ojciec Airi.
OdpowiedzUsuńBędę czytać dalej.
Dziękuję :)
UsuńO matko, uwielbiam sytuację z tego rozdziału! Majstersztyk.
OdpowiedzUsuń"Załatw mi tę popielniczkę!" Naprawdę udało Ci się świetnie skontrastować emocje Ai z tym naszym nieznajomym. Jak to czytałam to pomyślałam sobie, że jakiś tłuściutki komornik próbuje się dobrać do głównej bohaterki, ale patrząc na to z dystansu być może będę musiała zmienić swoją opinię, chociaż z jego takim zachowaniem mam nadzieję, że nie wyjdzie tak, że on jej się spodoba :< ja i moje podejście do romansu. Scratch that.
Wracając do tematu, już się cieszę na to, co się będzie działo, bo widzę "drugi świat" i myślę "to moje klimaty!". Jestem wielką fanką nazw własnych i innych takich kreacji autorskich, więc chylę czoła. Wyczuwam jakieś "daddy issues", hmhm.
Póki co pozdrawiam i idę czytać dalej
Nagmerrie
Ogromnie dziękuję! <3
UsuńWybacz nieobecność, już się biorę za nadrabianie zaległości! ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, wydaje mi się, że zmieniłaś szablon… Pamiętam, że poprzednim byłam zachwycona i nie to, że ten mi się nie podoba, ale chyba poprzedni bardziej do mnie przemawiał :P
„Westchnęła. Jeśli miała zginąć to przynajmniej z honorem.” – hahaha, dobre! :D
Wybacz, w ostatnim zdaniu wspomniałaś o szablonie xd komentuję na bieżąco i nigdy niczego nie usuwam, nawet jak coś się wyjaśni ;) Jak wspomniałam, oba szablony mi się podobają, ale tamten jednak bardziej przykuwał moją uwagę :D
Zaległości mają również swoje plusy – nie muszę czekać, żeby przeczytać następną część! <3
Pozdrawiam,
legna
"Zdążyła się już wygłupić przed śmiercią" - zabrzmiało trochę tak, jakby to Sam był tą śniecią, w sumie po wyglądzie trochę nawet by pasowało. :D Fajnie się rozwija opowieść, pomimo, że to dopiero drugi rozdział to już pojawiają się jakieś tajemnicze zwroty, jak Infibi (to chyba nazwa świata, prawda? Albo źle coś skojarzyłam). Powiem szczerze, że Lu mnie trochę denerwuje, ale mam tendencje do szybkiej oceny, więc poczekam i zobaczę co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Xx
OCZY w OGNIU
Chociaż rozdział krótki, to bardzo mnie zaciekawił. Twoje opisy miejsca i postaci oraz uczuć bohaterki tak, jak i w poprzednim rozdziale są świetne. Tekst napisany przez Ciebie czyta się miło i przyjemnie. Zaciekawił mnie ten drugi świat i z chęcią się dowiem, jak dalej rozwinie się cała akcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)